Moja ciężka praca nie idzie na marne
Piłkarz Jagiellonii to bez wątpienia jedna z rewelacji obecnych rozgrywek Ekstraklasy. Skrzydłowy zespołu Adriana Siemieńca zagrał w tym sezonie w 29. spotkaniach, w których strzelił 6 goli i zanotował 10 asyst. Nie powinno zatem dziwić, że swoimi występami zwrócił uwagę selekcjonera Michała Probierza. W programie “Loża Piłkarska” 20-latek odpowiedział na kilka pytań zadanych przez Adama Sławińskiego i jego gości.
Kiedy dowiedziałeś się, że jesteś powołany do reprezentacji Polski?
– Po prostu dostałem telefon od selekcjonera i wtedy zrozumiałem, że jestem powołany.
Czułeś, że będziesz powołany?
– Z jednej strony to było zaskoczenie, ale z drugiej czułem, że ta moja ciężka praca nie idzie na marne i idzie w bardzo dobrym kierunku.
Adrian Siemieniec w jednym z naszych programów mówił nam żeby indywidualnie rozwijać piłkarzy, a nie konkretnie rozwijać cały zespół. Ty to odczułeś biorąc pod uwagę swoją aktualną dyspozycję?
– Tak. Tak jak już mówiłem wielokrotnie bardzo często mam indywidualne rozmowy z trenerem Siemieńcem. Bardzo dużo mi podpowiada, stara się gdzieś w różnych aspektach mi pomóc, nie tylko piłkarskich, ale też mentalnie. Odczułem to, że robię bardzo duży progres.
Jeżeli chodzi o reprezentację to może być trochę inne ustawienie niż w Jagiellonii. Jak Ty byś się czuł na wahadle?
– W Huraganie w przeszłości grałem na wahadle. Grałem też na prawej obronie w Stali Rzeszów. W kadrach młodzieżowych też grałem na wahadle. To nie jest tak, że ta pozycja jest zupełnie obca mi. Najwięcej nauczyłem się grać defensywnie w Stali Rzeszów, bo 2,5 roku występowałem na obronie.
Wyobrażasz sobie siebie w ustawieniu 3-4-3 jako jeden z dwóch ofensywnych graczy za Robertem Lewandowskim, czy tylko bieganie blisko linii bocznej?
– Wydaje mi się, że nie za bardzo. Na pozycji numer “10” trzeba grać więcej tyłem do bramki i szukać częściej gry. To nie dla mnie. Moim głównym atutem jest szukanie wolnych przestrzeni. Wykorzystywanie ruchu od piłki do piłki, tej przestrzeni, którą udaje mi się znajdować właśnie w Jagiellonii. Myślę, że dla mnie optymalniejszą pozycją jest wahadło.
Jeżeli chodzi o twoje marzenia i twoją idealną pozycję na boisku. To jaka ona jest? Do jakiej pozycji na boisku dążysz i kto jest na przykład takim zawodnikiem, na którym się ewentualnie wzorujesz?
– Myślę, że prawa pomoc i prawe wahadło. A ostatnim zawodnikiem odkąd zacząłem występować na prawej pomocy i na którym się wzoruje jest Jeremy Doku. Brzmi to abstrakcyjnie, ale jego profil jest do mojego zbliżony. Nie ma super dryblingu jak np. Vinicius, tylko po prostu puszcza piłkę i balansem ciała potrafi okiwać dwóch/trzech zawodników.
Jak ważny dla zbilansowania waszego zespołu jest Taras Romanczuk i jak ty czujesz się przy takiego typu pomocniku. Marzyłeś o reprezentacji, dostałeś powołanie, a więc jak daleko wychodzisz w tych marzeniach? Widzisz siebie w podstawowym składzie, bądź jako zmiennik w meczach barażowych?
– Środek pola jest kluczem w naszej grze. Tak jak wszyscy widzą budujemy skład na dwie “6”. Środek jest kluczowy w budowaniu akcji i w fazach przejściowych, gdzie trzeba odwrócić się z tą piłką, czy przyspieszyć. Przy Tarasie czuje się bardzo dobrze, często mi podpowiada i stara się pomagać. Na zgrupowanie pojadę po to, by walczyć o swoje, jadę tam z pokorą, pokazać swoje najlepsze umiejętności i chcę osiągnąć jak najwięcej.
W szatni (Jagiellonii) bardziej rozmawiacie o utrzymaniu podium, czy o mistrzostwie? Jak daleko wybiegają te twoje i wasze klubowe marzenia?
– Trener nam ciągle nakreśla, że liczy się tylko i wyłącznie najbliższy mecz i od początku ja i drużyna mamy takie podejście. Gdzie nas to doprowadzi to zobaczymy w maju. Zostało 9 spotkań do końca oraz Puchar Polski dlatego jest jeszcze sporo grania. Chcemy być konsekwentni w tym co robimy i skupiać się na najbliższym meczu niezależnie od wyników.
To jest twój pierwszy sezon w Ekstraklasie i zarazem ostatni?
– Nie słyszałem jeszcze, żeby mój menadżer coś w tym temacie załatwiał. Na razie jest spokojnie i nic mi nie wiadomo. Skupiam się aktualnie na Jagiellonii, na tym, żeby najwięcej dać drużynie i powalczyć o najwyższe cele w Jagiellonii.
Jaki jest twój plan na swoją karierę? Stawiasz sobie jakiś deadline na wyjechanie za granicę? Czy jest taka liga, w której Ty byś się widział?
– Wydaje mi się, że włoska. Na pewno chcę jednak każdą decyzję podjąć z głową. Zastanowić się wiele razy i wypisać sobie plusy i minusy. Gdzieś ta moja kariera od trzeciej ligi, po drugą ligę i po Ekstraklasę fajnie się toczy, krok po kroku. Nie chciałbym iść od razu na głęboką wodę, tylko podejmować decyzje z chłodną głową.
Ty nie jesteś przykładem takiego cudownego dziecka jednej akademii, ciągle głaskanego, który w pewnym momencie zderza się z tym, że musi z kimś rywalizować. Ty gdziekolwiek byłeś musiałeś się pobić o swoje. Mamy kilku chłopaków w Polsce, którzy wyjeżdżając za granicę musieli się zderzyć z nową rzeczywistością. Ciebie to ominęło i jak bardzo to może być przydatne?
– Myślę, że na pewno będzie mi łatwiej. Wszędzie tak jak Pan (Robert Podoliński) powiedział gdzie byłem to musiałem sobie wszystko wywalczyć, czy to jak przychodziłem do Stali, czy jak przychodziłem do Stali w trzeciej lidze. Wszystko musiałem sobie wywalczyć i nikt mi nie dał nic za darmo. Na pewno będzie mi łatwiej i mi to w przyszłości tylko pomoże. To wszystko myślę, że zaprowadzi mnie na sam szczyt i te wartości, które dały mi powołanie do reprezentacji Polski muszę utrzymać i ciągle szlifować – zakończył Marczuk
Cały program “Loża Piłkarska” dostępny poniżej.