Mieszane odczucia
Na mundialu w Katarze reprezentacja Polski w końcu wyszła z grupy. Drużyna Czesława Michniewicza osiągnęła coś, czego nie udało się zrobić od lat 80-tych. Mimo tego radość w kraju, ale i w zespole, była dość ograniczona. Wynikało to z licznych afer, a także samego stylu gry biało-czerwonych. Do tych wydarzeń odniósł się sam Przemysław Frankowski.
– Były spotkania albo sytuacje meczowe, kiedy mogliśmy zagrać bardziej cierpliwie, próbować rozgrywać spokojnie, od tyłu, zamiast rzucać długie piłki. Naprawdę mamy jakość, żeby grać kombinacyjnie. I do tego trzeba dążyć. Wtedy stwarzasz sytuacje i po ostatnim gwizdku możesz z pełnym przekonaniem powiedzieć: „Fajnie graliśmy”. A jeśli cały mecz bronisz i grasz tylko tą długą piłką, to później sobie wyrzucasz, nie jesteś z takiego stylu zadowolony. To wszystko musi iść w kierunku cieszenia się grą, choć wiadomo, że styl jest zależny od rywala, a ostatecznym celem zawsze jest dobry wynik – powiedział Frankowski.
– Nie cieszył mnie ten awans. Bo z czego mielibyśmy się niby cieszyć? Przyszliśmy dalej, super, ale gra pozbawiona była radości. Do tego zszedłem w czterdziestej piątej minucie, więc tym bardziej byłem zły. Gdy już awansowaliśmy, myśleliśmy oczywiście o perspektywie fajnego spotkania z Francją, ale po Argentynie żadnej satysfakcji nie czułem – dodał.