O optymizmie nie ma mowy
Polska przebyła długą drogę, żeby awansować na Euro 2024. Po wylosowaniu grup eliminacyjnych wydawało się, że nasza kadra bez większych problemów zajmie jedno z dwóch miejsc dających bezpośrednią promocję na turniej w Niemczech. Jednak Biało-Czerwonym ta sztuka się nie udała, Dlatego też musieli wystąpić w barażach, które z uwagi na przepisy UEFA należały im się z urzędu. W półfinale wygrali pewnie 5:1 z Estonią, a we wtorek wyeliminowali Walię po serii rzutów karnych. Dlatego nic dziwnego, że brakuje optymizmu brakuje u Marka Koźmińskiego.
– Weszliśmy na turniej w Niemczech kuchennymi drzwiami, ale wywalczyliśmy ten awans. Mecz był meczem walki. Na pewno nie można odmówić naszej kadrze zaangażowania, fizycznej walki do końca. To spotkanie mogło potoczyć się w dwie strony, bo Walijczycy też mieli dobre okazje. Na szczęście dobrze zaprezentował się Wojtek Szczęsny. Na końcu przeważyła jakość piłkarska, bo obrona karnego była zwyczajnie jakościowa. To nas doprowadziło na mistrzostwa Europy – powiedział.
– Moim zdaniem cudem będzie wyjście z tej grupy. Austria jest przeciwnikiem w naszym zasięgu. Holandia i Francja są niezmiernie trudne. Nie powiem, że poza zasięgiem, bo w sporcie różne rzeczy mogą się wydarzyć. Żeby zdobyć punkty z Holandią i Francją, musielibyśmy mieć tzw. dzień konia. Może? Ale jeszcze raz powtórzę. Nie skupiajmy się tylko na turnieju, bo możemy wrócić z dozą niedosytu. Jedziemy tam zaistnieć, dobrze się zaprezentować, może kogoś pokonać, natomiast wyjście z grupy będzie ogromnym sukcesem. Czym innym jest nasz obowiązek posiadania szansy na kwalifikację do kolejnych mistrzostw świata i mistrzostw Europy, o co będzie jeszcze trudniej, niż ostatnio. Wszystko dlatego, że będziemy startowali z innej pozycji selekcyjnej – dodał Koźmiński.